Wiadomości

czwartek, 19 stycznia 2012

PLAŻA W BANANA BEACH

       Plaża w hotelu Banana Beach była piaszczysta , z tym że dno morza było trochę kamieniste i bez butów do chodzenia w wodzie lepiej uważać po czym się chodzi. Na naszej plaży znajdowało sie parę ogromnych głazów co nie należało do atrakcji , gdyż przy dużej fali naprawdę trzeba uważać. Ja miałem parę takich sytuacji gdzie mało brakowało a uderzyłbym w taki właśnie głaz.
       Morze było wtedy wzburzone i fala dość wysoka , ale znając siebie lubię takie wyzwania i musiałem stawić temu czoła. Przebiłem się przez fale na materacu i wypłynąłem w morze , całe szczęście , że teren do pływania był oznaczony linką , która przywiązana była do pomostu, z którego można zejść do morza bo chyba bym nie dopłynął do brzegu. Prądy morskie były tak silne , że nawet najlepszy pływak miałby problemy z dopłynięciem. Ktoś kto tego nie przeżył na własnej skórze nie ma pojęcia o czym mówię. Czlowiek chciał dopłynąć do brzegu a znosiło go na pełne morze.
      Wracając do tej linki zastanawiałem się po co ona jest ale szybko załapałem o co chodzi. Złapałem się jej i podholowałem sie do pomostu. Jednak jestem uparty i po wyjściu na brzeg musiałem spróbować jeszcze raz ale już bez materaca. I tak popłynąłem w pław. Wracając próbowałem płynąć z falą , nawet było to fajne , ale nie było mi do śmiechu kiedy się zoriętowałem , że jestem coraz dalej od brzegu. Niestety fala powrotna była silniejsza. Przypomniałem wtedy sobie z jakiegoś programu o plażach w Australii jak ratownicy radzą sobie w takich sytuacjach. Nie można płynąć do brzegu prostopadle tyko pod kątem i tak własie uczyniłem. Szczęśliwie udało mi się dopłynąć do brzegu ale o dobry kilometr z chakiem od mojej plaży.
      Naprawdę ostrzegam wszystkich śmiałków , którzy chcą spróbować własnych sił aby nie lekceważyli morza bo z nim nie ma żartów !





Piasek był tak gorący jak widać na załączonym obrazku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz